Modlitwa o uzdrowienie po utracie daru dziewiczości: (1) Modlitwa o uzdrowienie wewnętrzne (1) Modlitwa o uzdrowienie z cudzołożnego współżycia płciowego: (1) Modlitwa o uzdrowienie z lęków obaw i odrzucenia: (1) Modlitwa o uzdrowienie z masturbacji: (1) Modlitwa o uzdrowienie z molestowania seksualnego (1) Modlitwa o uzdrowienie z
Jeżeli ludzkie serce jest zamknięte na miłość do drugiego człowieka, jest też zamknięte na uzdrowienie, bo to, co je uzdrawia, to Duch Święty, Osobowa Miłość. By doświadczyć uzdrowienia, trzeba przebaczyć, jest to warunek niezbędny. Wszystko, o co poprosicie w modlitwie, stanie się wam, tylko wierzcie, że otrzymacie. A kiedy
Wstawiennictwo św. Ojca Pio w modlitwie o uzdrowienie. Słowa modlitwy o uzdrowienie za przyczyną św. Ojca Pio kierowane są do wielkiego orędownika w niebie. Prosimy go o jego wstawiennictwo u Boga w naszych potrzebach i chorobach. Modlitwa ta jest wyrazem naszej ufności w Bożą łaskę oraz naszej prośby o uzdrowienie w ciele i duszy. Św.
18:00 Msza Święta19.00 Uwielbienie19.15 Nauczanie19:45 Modlitwa o UzdrowieniePosługuje x. Mateusz Antoniak (BeU) i Marcin Zieliński🌐 Odwiedź stronę inter
Po odczytaniu Ewangelii o uzdrowieniu głuchoniemego, każdy z wybranych słyszy słowa: „Effatha, to znaczy: Otwórz się, abyś na cześć i chwałę Boga wyznawał wiarę, którą ci głoszono ”. Moc do takiego życia przyniesie im chrzcielne zanurzenie. Uzdrowienie głuchoniemego to obwieszczenie zbawienia ludzkości. Jest to zapowiedź
Stała modlitwa: Pierwsze wtorki miesiąca, Msza Św. o godz. 18:00, po niej modlitwa o uzdrowienie. Parafia Opatrzności Bożej, ul. Ks. Skargi 2, Warszawa- Wesoła Wspólnota: Zwiastowanie Stała modlitwa: Pierwsze czwartki miesiąca o godz. 19:00, modlitwa o uzdrowienie (salka domu rekolekcyjnego).
miF84. W roku 2022 przebywał w Polsce tylko w lipcu. *** Zapraszam do posłuchania tych treści z Roku Miłosierdzia. Gdyby ktoś z Państwa chciał wesprzeć dzieci, którymi zajmuje się w Ugandzie, to można wpłacać środki na konto Fundacji Serce do Serca 30 1020 5226 0000 6202 0395 0250 w tytule wpłaty wpisując POMOC DLA UGANDY. Pieniądze zostaną w 100% przekazane na konto Father Bash Foundation w Ugandzie. *** UWAGA! KTOŚ PODSZYWA SIĘ POD I ROZSYŁA MAILE Z PROŚBĄ O PIENIĄDZE, KTOŚ ZAŁOŻYŁ TEŻ JEGO FAŁSZYWY PROFIL NA FACEBOOKU (OJCIEC NIE MA KONTA NA FACEBOOKU) I STAMTĄD RÓWNIEŻ PROSI O DOTACJE. PROSZĘ NA TO NIE REAGOWAĆ. NIE MA Z TYM NIC WSPÓLNEGO. To jego oświadczenie: I apologize if you are one of those who were lied to, deceived and written to asking for money via Facebook and emails. I never ask for money in that way and please I never receive money via Western union or moneygram. All money is through the bank account in my name or Father Bash Foundation account in centenary bank. I am sorry if you were affected by the group of con men. Obejrzyj nagranie tutaj: W sprawach związanych z rekolekcjami proszę pisać na adres: stomasza@
Poniżej umieszczamy niektóre ze świadectw, które dotarły do nas w wersji elektronicznej. Świadectwa opisują działanie Boga podczas prowadzonych w naszej parafii Mszy św. i modlitw o uzdrowienie i uwolnienie. Prosimy o podsyłanie do nas kolejnych Boże, chciałam podziękować za msze Święte z modlitwami o uzdrowienie i uwolnienie, w których uczestniczę już 1,5 roku. W 2016, po poronieniu z długim pobytem w szpitalu, dostałam słowo poznania, że nadczynność tarczycy, która pojawiła się w tej ciąży zniknie i zniknęła. Miałam zakaz starania się o dzidziusia przez lekarzy,ponieważ to zagrażało mojemu życiu. Na mszach uwielbiałam Boga, prosiłam o oczyszczenie mojego łona, gdyż poronienie ostatnie było wynikiem tzw „ciąży zaśniadowej”, która może wywołać raka u kobiety. W czerwcu 2017 usłyszałam Słowo, że jest tu kobieta, która jest gotowa na przyjęcie nowego życia. W następnym miesiącu zobaczyłam dwie kreski. Teraz jestem od 5 miesięcy mamą cudownego, zdrowego chłopczyka. Wierzę, że to dar od Boga i owoc modlitwy podczas mszy w kościele św Jakuba.. Chwała Panu za wszystko i za księdza Jacka MałgorzataChciałam podziękować za mszę i kazanie która odbyła się. Długo zastanawiałam się czy to co czuję jest naprawdę jakimś świadectwem ,a może to tylko moje emocje? Jadąc na tą mszę przypomniały mi się niedawno usłyszane słowa Proroka Daniela i byłam wdzięczna Bogu za coś czego jeszcze nie doświadczyłam , kierując się takim wewnętrznym przeczuciem przeżycia czegoś wyjątkowego .Tak właśnie było . Pierwszy raz słyszałam kazanie które było powiedziane specjalnie dla mnie ,wszystko się mszy i modlitwie do Ducha św. poczułam taki zapach kadzidła przez ułamek sekundy i to się później powtórzyło ,a co do owoców to zrealizowałam w pracy to co planowałam od dawna nadal mam wątpliwości co do zmiany w swoim życiu dotyczącej pracy, na pewno widzę u siebie więcej wad niż kiedyś . Może niech to będzie świadectwem że chcę codziennie wzrastać w Bogu i zrobić coś dobrego dla Boże!Chciałabym się podzielić moim świadectwem po Mszy św. o uzdrowienie i uwolnienie z dnia 19 listopada 2016 roku. Przyjechałam do kościoła św. Jakuba Apostoła z garścią intencji, ale przede wszystkim z pragnieniem ogłoszenia Jezusa moim Królem i wcześniej nie miałam aż tak nagłego pragnienia. Zdecydowałam się na uczestnictwo w tej Mszy św. ok. godziny przed jej rozpoczęciem, a na dojazd miałam pół godziny. Przyjechałam niemalże przybita diagnozami lekarskimi dotyczącymi dziecka, które noszę pod moim sercem. Chociaż wierzyłam, że Jezus je uzdrawia, to upadałam za każdym razem, gdy lekarz mówił: “Takie dzieci umierają”, “Nie donosi Pani tej ciąży”, “Dziecko ma poważną wadę genetyczną”, “Gdyby mi Pani wcześniej pokazała usg z 11-tego tygodnia z tak dużą przeziernością karkową, to dawno byłaby Pani po amniopunkcji i byłoby po problemie”… Te słowa przygniatały mnie z ogromną siłą. Jezus mnie podnosił, ale po jakimś czasie znów dawałam się przygnieść. Oddałam moje dziecko i jego zdrowie Jezusowi i Mszy św. i modlitw o uwolnienie Jezus bardzo mnie dotykał. Nie miałam wątpliwości, że jestem zanurzana w łasce Bożej. Doświadczyłam też spoczynku po nałożeniu rąk przez kapłana, podczas którego Pan wlał we mnie radość i pokój. Długi czas utrzymywał się we mnie ten stan. Gdy jednak zrobiłam badanie DNA dziecka i czekałam na wyniki prawie 2 tygodnie, mój stan ducha systematycznie się pogarszał. Najgorsze było dla mnie czekanie. Przepraszam Jezusa, że tak mało Mu ufałam w tym czasie. A dziś okazało się, że wyniki są prawidłowe! Mój synek nie ma żadnej wady genetycznej! Chwała Panu! Nie da się opisać radości, jaką odczułam po otrzymaniu tych wyników. Bóg jest tak dobry! Lituje się nad nami nawet wtedy, gdy upadamy i nie potrafimy Mu zaufać do końca. Wierzę, że dalsze badania również potwierdzą, że dziecko jest zdrowe, a czeka nas jeszcze usg połówkowe i echo tym nawet nie prosiłam Boga na tej Mszy św. o uzdrowienie mnie z nadciśnienia. W pierwszej ciąży miałam nadciśnienie ciążowe i brałam dużo lekarstw. Obecnie wprawdzie nie zdiagnozowano u mnie nadciśnienia, ale podczas każdej wizyty lekarskiej miałam bardzo wysokie ciśnienie. Gdy byłam zdenerwowana, ciśnienie również bardzo szybko rosło. Dlatego lekarze namawiali mnie na rozpoczęcie leczenia jako profilaktykę nadciśnienia ciążowego, by zapobiec odklejeniu się łożyska. Nie zgodziłam się na terapię ze względu na możliwe skutki uboczne (np. krwotok u dziecka). Aż tu nagle po Mszy św. o uwolnienie dotarło do mnie, że nie mam już tego problemu. Zarówno w gabinecie lekarskim, jak i w domu – w różnych momentach – ciśnienie tętnicze mam prawidłowe lub wręcz niskie. Chwała Panu!Długi czas borykałam się też z problemem atopowego zapalenia skóry nóg i rąk. W ciąży objawy bardzo się nasiliły – do tego stopnia, że nie mogłam spać, drapiąc skórę. Bardzo prosiłam Jezusa, żeby się nade mną zlitował, gdyż dermatolog nie mógł mi pomóc żadnymi maściami sterydowymi w ciąży. Ufam, że Pan odbiera mi tę dolegliwość stopniowo. Właściwie nie ma prawie śladu AZS na rękach, ale nogi wciąż nie wyglądają dobrze. Niemniej jednak znalazła się osoba, która poleciła mi bardzo dobry krem, który mogę stosować w ciąży i kondycja skóry znacznie się poprawiła. Chwała Jezusowi!Oddałam Bogu też operację mojego taty i przebiegła szczęśliwie pomimo dużych obciążeń zdrowotnych ( zaawansowany wiek, zwężone tętnice doprowadzające krew do mózgu oraz nadciśnienie tętnicze). Niech Jezus będzie uwielbiony w moim tacie!Nie spodziewałam się też, że będzie słowo poznania odnoszące się do mojego lęku przed późnymi powrotami do domu. To niesamowite, jak Jezus zadziałał właśnie tamtego dnia, gdy miałam sama wracać po Mszy św. Odebrał mi jakąkolwiek obawę. Chwała Panu!Niech Bóg błogosławi ks. Jacka i wszystkich posługujących na Mszach św. o uwolnienie!JustynaBo jak się okazuje to dopiero początek. Wydawało mi się, że modlitwa o uzdrowienie potrzebna jest mojemu dziecku. Od 7 lat walczymy z jego chorobą. Gdy tylko dowiedzieliśmy się, że nasz pierworodny jest zamknięty we własnym świecie i nie bardzo chce być razem znami,że nie mówi nic do nas, nie komunikuje się, pierwsze myśli kierowały się o uczestnictwo w modlitwie o uzdrowienie. Udało się to dopiero wiosną tego roku, gdy o jego uzdrowienie modliła się babcia. Czułam, że to jednak za mało i nie o to chodzi Bogu. Przez te 7 lat biegając z terapii na terapię, trafiając naprawdę do różnych ludzi którzy mieli nas leczyć docierało do mnie, że gdy dziecko choruje, to od matki należy zacząć. I stało się. W październiku stanęliśmy na modlitwie o uzdrowienie z tym że intencja zupełniej inaczej brzmiała. Byliśmy oboje, ale prośba była o moje uzdrowienie, o drogę jak z upartej i walczącej o powrót do zdrowia matki, stać się kochającym rodzicem. Tego nam brakowało. Terapie, leczenie, kolejne terapie, innowacyjne metody były ważniejsze niż zwykle „kocham Cię jaki jesteś”. Gdy dziecko choruje, choruje także cała rodzina. Jest na czworo. Gdy weszliśmy już na Mszę Świętą czułam jak nogi mocno przykleiły się do podłogi. Bez trudu i z nogami mocnymi jak posąg przestałam całą Mszę. Wewnątrz totalna lekkość. Na modlitwie o uzdrowienie niesamowite było to,że Młody nie znając żadnych pieśni, czytał i recytował słowa jakby robił to kolejny raz. A mnie łzy napływały do oczu i napełniały szczęściem. Gdy kapłan po raz drugi zbliżał się z Panem Jezusem i był już tuż obok, za plecami poczułam gorąco. Krótkie i intensywne ciepło w klatce piersiowej. Gdy wyszliśmy na ulice, mimo zimna i późnej pory mieliśmy doskonałe nastroje. I zaczęło się. Z pomocą Ducha Świętego poznaję miłość matczyną na nowo. Jest chęć i czas na modlitwę, na dobre słowo, a synek chętniej całymi zdaniami w zamian komunikuje się z nami. Nie obwiniam jużPana Boga za chorobę. Bo tu nie chodziło o syna, ale relacji w rodzinie o kilka pokoleń wstecz. Zrozumiałam to bo sięgam od tej chwili do Pisma Świętego, do świadectw ludzi którzy odnaleźli Boga. Potrafię Go słuchać i wreszcie rozumiem że Jezus jest Przyjacielem. Jak się okazało to poważniejsza sprawa. Otrzymałam dar rozumienia nauki Jezusa, prosiłam także i o to. Co najważniejsze potrafię jadąc samochodem powiedzieć „Chwalę Cię Jezu, miłuję Cię.” Mam podwójną misję, bo jestem też odpowiedzialna za wychowanie innych dzieci, jako nauczyciel. Ale napełniona Duchem Świętym potrafię wreszcie opowiadać im o miłosierdziu Boga i Jezusa. Mali i zagubieni we współczesnym świecie chłopcy przesiąknięci przemocą gier potrzebują dobrych treści. Wcześniej nie było mowy. Liczyły się ziemskie sprawy. Teraz pędzę do biblioteki i wybieram dla nich książki katolickie, a oni zaciekawieni czytają i słuchają. Moja rodzina dostała nową drogę i jak się okazało choroba naszego syna jest mapą, którą musimy nauczyć się czytać. To dopiero początek, ale mamy co robić. W zaledwie 3 tygodnie…. Zaufaj Panu już dziśAgnieszka ZygmuntPonad dwa lata temu poroniłam. Od tamtego czasu jeszcze bardziej chciałam mieć i starałam się o dziecko. Z każdym dniem moje pragnienie wzrastało, byłam coraz bardziej rozczarowana i zniecierpliwiona. Na jednej z mszy świętych z modlitwą o uzdrowienie i uwolnienie na pl. Narutowicza usłyszałam słowa, że na mszy jest małżeństwo, które chce mieć potomstwo i Pan Jezus mówi do nich, że będą mieć dziecko wtedy, kiedy On będzie tego chciał. Poczułam wtedy ogromną radość i pokój, jakby wielki kamień spadł mi z serca. Uświadomiłam sobie, że choć już wiele razy oddawałam Panu Jezusowi swoje życie, to pragnienie posiadania dziecka było we mnie tak silne, że nie przyjmowałam Jego woli w tej sferze. Po usłyszanych przeze mnie słowach oddałam to pragnienie Jego woli i poczułam ogromną radość z tego, że moje dziecko przyjdzie na świat w wybranym czasie przez mojego Pana i Zbawiciela. Po kilku miesiącach Pan uzdrowił mnie po raz kolejny, tym razem z bólu gardła. Przed mszą miałam powracające co kilka dni bóle gardła. Ból męczył mnie od miesięcy i nie mogłam go niczym doleczyć. W zasadzie to się już do niego przyzwyczaiłam i na mszy wcale nie myślałam o tym, że mnie coś boli i tym bardziej nie prosiłam o uzdrowienie z tego bólu. Z tego względu uzdrowienie było dla mnie wielkim zaskoczeniem. Chwała Panu za wszystkie rzeczy, które mi uczynił!UlaNiech będzie pochwalony Jezus Chrystus ! Chciałam złożyć świadectwo z tego, co Bóg dokonał w moim sercu podczas jednej z Mszy o Uzdrowienie i Uwolnienie, w styczniu 2016 roku. Od początku Mszy zaczęło mnie ‘boleć’ serce … Nawet pamiętam pomyślałam, że to nie najlepsze miejsce, aby mieć zawał serca, bo jak upadnę to ludzie będą myśleli, że mam spoczynek w Duchu Świętym. Podczas późniejszej modlitwy o uwolnienie i uzdrowienie było o przemianie wody w wino, modlitwa o cud. Ksiądz nas poprosił, abyśmy na 5 minut zamknęli oczy i rozmawiali z Panem, abyśmy mu przynieśli nasze stągwie, prosili o cud przemiany w wino. Ofiarowałam Panu wtedy te góry modlitwy, pielgrzymek i rekolekcji, które od paru lat składam. Miałam wrażenie jakby Pan pytał się w moim sercu, czy naprawdę tego chcę, co ja potwierdziłam. Wtedy jakbym usłyszała słowa „Niech tak się stanie”. Serce cały czas ‘bolało’, i bolało nawet potem jak wracałam do domu, miałam wrażenie jakby Pan coś wyrywał z mojego serca, jakiś chwast. Następnego dnia, kiedy modliłam się i próbowałam to zrozumieć, nagle doszło do mnie, że pan wyrwał z mojego serca taki chwast ‘goryczy’. Wiedziałam, że od wielu lat miałam coś takiego, nie wiedziałam skąd ani kiedy dokładnie się pojawiło, ale widziałam, że kiedyś potrafiłam się śmiać pełnią serca i dużo żartować, a od jakiegoś momentu to gdzieś zamarło. I tego właśnie dokonał Pan tej nocy, chociaż o to nie prosiłam, ale widać było to potrzebne do moje dalszej drogi i pełnego uzdrowienia i uwolnienia. Gorycz to smutek pomieszany z rozczarowaniem. W Liście do Efezjan czytamy: „Niech zniknie spośród was wszelka gorycz, uniesienie, gniew, wrzaskliwość, znieważenie – wraz z wszelką złością.” Tak, gorycz jest takim zaczynem, trucizną, chwastem, który powoli rozrasta się w sercu. Nie mam już tego chwastu, Pan go wyrwał z mego serca. Zaczęłam się znów śmiać całym sercem, przez kolejny tydzień żartowałam dosłownie ze wszystkiego. Znów śmieję się z siebie, jest ta radość w pełni. Wino, o które prosiłam ofiarowując stągwie wiem, że już czeka na mnie. Jeszcze go nie widziałam, ale ufam i wierze Panu, bo On jest Bogiem wiernym. Chwała Panu !AnetaSzczęść Boże! W parafii p. w. Św. Jakuba byłam pierwszy raz na Mszy Świętej i modlitwie o uzdrowienie/uwolnienie w październiku 2015 r. Wybrałam się tam razem z Mężem. Byliśmy po bardzo bolesnych doświadczeniach, które pojawiły się, w naszym “świeżo upieczonym” małżeństwie. We wrześniu nastąpiła dla nas niewyobrażalna strata – poroniłam pierwszą ciążę. Bardzo długo nie mogłam pogodzić się z zaistniałą sytuacją. Miałam żal do wszystkich i do wszystkiego, ale najbardziej do siebie. Podczas Mszy Św. wiele razy miałam szkliste oczy, jednak powstrzymywałam się od łez. Jednocześnie cały czas czekałam na jakiś znak od Boga. Na kartce zapisałam intencję, którą nosiłam (i noszę) w sercu. W trakcie indywidualnego błogosławieństwa, osoby posiadające dar charyzmatu, mówiły o swoich widzeniach. Gdy byłam już bardzo blisko ołtarza, usłyszałam jak jedna z kobiet mówi, że widzi malutkie dziecięce buciki. Odbiera to jako znak dla młodego małżeństwa, które zostanie obdarowane potomstwem, wtedy gdy nadejdzie odpowiednia pora. Wiedziałam, że dotyczy to właśnie nas i nie mogłam już powstrzymać łez. W momencie, gdy kapłan udzielał mi błogosławieństwa również bardzo płakałam. Jednocześnie czułam, że z moich barków zostaje zdjęty ciężar, który ze sobą przyniosłam. Dosłownie poczułam się lżejsza i spokojniejsza. Moje serce przepełniła nadzieja, że nie jesteśmy sami w naszym bólu. Wiedziałam, że Bóg widzi nasze cierpienie i wynagrodzi nas najpiękniejszym skarbem, tylko musimy cierpliwie czekać. W chwilach zwątpienia przypominam sobie to wydarzenie i z ufnością w Panu czekamy na ten radosny dzień. Chwała Panu!M i J.(…) Temat Mszy już sam w sobie napawał mnie lękiem. Był to dla mnie trudny czas. Kluczowym momentem była dla mnie decyzja, że oddaję wszystko Panu Bogu, całe moje życie i jestem ze sobą szczera aż do bólu. Aby się przygotować do Mszy poszłam do spowiedzi, ale takiej dogłębnej z całego mojego życia. Już wtedy poczułam się zupełnie inaczej, jakbym zrzuciła z siebie gniotący mnie głaz. Wiele razy spowiadałam się, ale było to zawsze letnie i asekuracyjne z mojej strony. Teraz było inaczej. Poszłam na Mszę o uwolnienie, to był listopad i w czasie jej trwania zdarzyło się coś nadzwyczajnego. Może wydawać się to nieprawdopodobne, ale nagle w jej trakcie zdałam sobie sprawę jak szatan mnie zapędził w całym moim życiu. Jak zagrał na wszystkich moich lękach i zranieniach. Jak bardzo mnie oszukał i skierował nienawiść ku ludziom. Doprowadził do tego że nie umiałam przebaczyć nikomu kto mnie zranił, ani też sobie. Zamykałam się na innych ludzi .To było jak grom i oświeciło mnie. Do tej chwili nie widziałam tego problemu. W czasie nabożeństwa i wzywania Ducha Świętego poczułam uderzenie gorąca rozchodzącego się po całym ciele. Płakałam, bo zobaczyłam jak zabrnęłam w ciemną zamkniętą uliczkę raniąc dokoła ludzi i zamykając się na miłość. W ogóle nie myślałam już o moich problemach zdrowotnych i nerwicy. Poczułam jak Jezus mnie kocha i jak o mnie walczy. Zrozumiałam, że muszę to wszystko wyprostować i to natychmiast. Msza była w wigilię Uroczystości Chrystusa Króla Wszechświata w listopadzie. Od niedzieli zaczęłam wszystko prostować. Wybaczyłam sobie i poprosiłam o wybaczenie wszystkich od których się odwróciłam. Lista była długa… W tym czasie mało spałam, za to dużo się modliłam. Był to wspaniały czas, czułam jakbym unosiła się w powietrzu, chociaż to były przecież trudne chwile. Nikt z osób do których przyszłam mnie nie odrzucił. Dziś wiem, że bez pomocy Pana Boga człowiek nie umie wybaczyć. Był taki moment kiedy zastanawiałam się nad tym co się właściwie ze mną się dzieje. Wydawało mi się, że chyba zwariowałam. Przestraszyłam się tej myśli, ale zrozumiałam, że jeśli oszaleję z Panem Bogiem to trudno, niech i tak będzie ? Dopiero po tygodniu czy dwóch tygodniach tego niezwykłego stanu zdałam sobie sprawę, że nie odczuwam symptomów nerwicy: ciągłego niepokoju i lęków, stałego umęczenia, kołatania serca i przerażenia… Bałam się że ten stan minie i znów wszystko wróci do normy, ale tak się nie stało. Zaczęłam się dużo modlić, rozważać Ewangelię i czynię to nadal. Teraz już te treści i rozważania towarzyszą mi w ciągu dnia. Ogromnym wsparciem była dla mnie mój Mąż który przeszedł ze mną przez to wszystko. Doznałam uzdrowienia. Dziękuję Panu. Nie wiem co będzie dalej. Uczę się żyć od nowa. To nie jest łatwe, ale wspaniałe. Wiem że jeszcze nieraz upadnę. Wiem też, że nie jestem sama. Wiem, że sama bez Pana Boga, bez Jezusa Chrystusa nic nie mogę. Ufam Panu. Przyszłam w listopadzie na Mszę o uwolnienie po raz pierwszy. Moje życie się zmieniło, przebaczyłam i zostałam uzdrowiona, teraz przychodzę aby modlić się w intencji innych ludzi. Chwała Panu!!! się z zamiarem napisania mojego świadectwa tuż po ostatniej przed wakacjami Mszy świętej w parafii św. Jakuba w Warszawie, ale wolałam poczekać, by zaobserwować trwałe owoce modlitw o czerwcowej Mszy św. o uwolnienie panowała atmosfera pokoju i miłości. Homilia trafiła do mojego serca i otworzyła mi oczy na sprawy, które nie były we mnie uporządkowane od dzieciństwa. Zespół pięknie grał i wielbił Pana, co sprawiało, że moje serce jeszcze bardziej otwierało się na doświadczenie osoba zamężna z małym dzieckiem, będąca na swojej 5-letniej drodze nawrócenia, miałam wiele spraw, które chciałam oddać Panu Jezusowi podczas Komunii Świętej i Adoracji. Przeżyłam stratę dziecka nienarodzonego, a po dwóch latach przeszłam trudne chwile zagrożonej ciąży, zaś po porodzie chorobę córeczki, która już na początku swojego życia musiała być odizolowana ode mnie na oddziale patologii noworodka. Dzięki Bogu moje dziecko jest już zdrowe, ale potrzebowało modlitwy o uzdrowienie i uwolnienie ze zranień z okresu prenatalnego i noworodkowego. Podejrzewałam, że brak samodzielnego zasypiania oraz niespokojny, często przerywany sen miał związek z tymi zranieniami. Natomiast ja jako matka przeżywająca bardzo wszystko, co mnie spotkało, prosiłam Pana o łaskę uzdrowienia moich emocji i pewnych relacji, jakie uległy pogorszeniu z powodu trudnych wierzę w to, że Jezus przyszedł do nas z wieloma łaskami podczas Mszy św. o uwolnienie. Podczas Komunii Świętej czułam się zanurzona w Miłości Bożej. Było to zupełnie tak, jakbym znalazła się w ramionach kochającego Ojca. Natomiast w czasie Adoracji Najświętszego Sakramentu i modlitw o uwolnienie miałam nieodpartą potrzebę odkrztuszenia czegoś. Nie chciałam kasłać nad niemowlęciem, które trzymałam na rękach, więc bardzo się męczyłam i odkrztuszałam po cichu od czasu do czasu. Zapewne coś chciało ze mnie wyjść – może jakieś lęki zakorzenione we mnie od dzieciństwa… Polały się też łzy i zrozumiałam źródło pewnych moich błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem było też błogosławieństwo z nałożeniem rąk i ufałam Panu, że uzdrowił wewnętrznie moją córeczkę. Po powrocie do domu szybko zasnęła i spała długo następnego dnia. Przez dłuższy czas po tej Mszy św. dało się obserwować ogromną różnicę w zachowaniu mojej córeczki. Była spokojniejsza, bardziej pogodna i lepiej spała. Nie trzeba było jej też długo kołysać do snu, gdyż z dnia na dzień stawała się bardziej samodzielna w zasypianiu. Dziękowałam Bogu i wielbiłam Go za te wszystkie jednak nadszedł czas próby. Po ostatnim szczepieniu obowiązkowym mojego dziecka wróciły wszystkie problemy ze snem. Potem doszedł katarek, kolki i ząbkowanie, więc przez kilka tygodni córeczka miała niespokojny sen i potrzebowała lulania do snu. 16 sierpnia zwróciłam się z tą sprawą do ks. Jacka Fijałkowskiego i opisałam mu ten problem. Nie wiem, czy się pomodlił w intencji mojego dziecka, ale już cztery dni później córeczka zaczęła samodzielnie lub prawie samodzielnie zasypiać we własnym łóżeczku (wcześniej spała ze mną w łóżku), a jej sen do dziś jest spokojny. Chwała Panu!Żałuję, że nie mogliśmy być na wrześniowej Mszy św. o uwolnienie z powodu wyjazdu. Ufam Bogu, że jeszcze nas tam zaprowadzi. Życzę Księdzu i osobom posługującym na tych Mszach św. błogosławieństw Bożych oraz opieki Najświętszej Marii Panny. Bóg zapłać!Justyna
NAJBLIŻSZE MSZE ŚW. I MODLITWY O UZDROWIENIE I UWOLNIENIE o. Józef Witko OFM o. Pacyfik Iwaszko OFM Wszyscy ojcowie Zobacz pozostałe terminy KALENDARZ MSZY ŚW. O UZDROWIENIE Msze św. sprawowane przez Ojców oznaczone są w następujacych kolorach:
Drodzy Bracia i Siostry! W czasie naszego ostatniego spotkania na Mszy świętej z modlitwą o uzdrowienie mówiliśmy czym w ogóle jest modlitwa o uzdrowienie wewnętrzne. Dziś natomiast chcemy się zatrzymać na warunkach, które każdy człowiek musi spełnić, aby to uzdrowienie było owocne. Bóg bowiem zawsze chce nas uzdrawiać, ale potrzeba też z naszej strony pewnych dyspozycji. O niektórych z tych problemów mówi nam dzisiejsza Ewangelia, Słowo Boże, które zawsze jest „żywe i skuteczne” (Hbr 4,12). Co zatem powinien zrobić każdy z nas, modląc się o uzdrowienie wewnętrzne? Co powinniśmy zrobić, aby szczerze i z wielką ufnością oddać się Bogu do dyspozycji i tym samym pozwolić Mu uzdrowić nasze poranione wnętrze? Trzeba spełnić przede wszystkim trzy podstawowe warunki. Drodzy Bracia i Siostry! Pierwszym z nich jest wiara i ufność w moc Jezusa Chrystusa, który pragnie nam przynieść uzdrowienie. Bóg bowiem, tak samo jak 2000 lat temu jest obecny i działa poprzez swojego Syna Jezusa Chrystusa, który przyszedł na świat po to, „aby świat zbawić” (J 12, 47). Na początku tej drogi stoi doświadczenie uzdrawiającej mocy Bożej miłości. Chodzi bowiem o to, abyśmy nie tylko słyszeli słowa o wielkiej miłości Boga ku nam, ale byśmy te słowa usłyszeli i przyjęli do swojego serca. Bowiem „Bóg jest miłością” (J 4, 8) i to miłością uzdrawiającą. Bardzo często nasze wewnętrzne zranienia wynikają właśnie z braku miłości. Potrzeba zatem, aby ta najpełniejsza miłość, połączenie najdoskonalszej miłości ojca i matki, dotykała tych naszych zranień. Prorok mówi jakże wyraźnie: „Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, a nawet gdyby ona zapomniała, Ja nigdy nie zapomnę o Tobie” (Iz 49, 15). Wzywa nas zatem niejako Bóg do tego, abyśmy nie tylko uwierzyli Jego uzdrawiającej miłości, ale przede wszystkim w Jego siłę, moc. Jak mówią bowiem słowa piosenki: „jak śmierć potężna jest miłość, a zazdrość jej nieprzejednana jak szeol, żar jej to żar ognia, płomień pański. Wody wielkie nie zdołają ugasić miłości, nie zatopią jej rzeki”. Nie wystarczy zatem wierzyć nawet w to, że Jezus nas kocha, ale trzeba nam uwierzyć w potęgę Jego miłości, w potęgę uzdrawiającego mnie osobiście Bożego miłosierdzia, miłości miłosiernej pochylającej się nade mną. Potrzeba nam tego, abyśmy zobaczyli, że Jezus jest z nami tak samo obecny jak z apostołami i uczniami 2000 lat temu, gdy swoje stopy stawiał na palestyńskiej ziemi. Tak samo, jak wtedy, niesie pomoc teraz każdemu z nas. Możemy nawet powiedzieć, że Jego moc wzrosła jeszcze po Zmartwychwstaniu, gdy powiedział do każdego z nas: „Nie lękajcie się” (Mt 17, 7) „Ja jestem z Wami po wszystkie dni aż do skończenia świata” (Mt 28, 20). Temu uświadomieniu sobie na nowo tej Bożej, jezusowej miłości dla każdego z nas służyć będzie miało dzisiejsze nabożeństwo wód Jordanu. W jego trakcie, gdy zanurzymy w specjalnie poświęconej wodzie naszą rękę i czynić będziemy na sobie znak krzyża, usłyszymy na nowo słowa, które zostały wypowiedziane do nas w dniu chrztu świętego. Są to bardzo ważne słowa, bo gdy podamy swoje imię, usłyszymy: „N. jesteś umiłowanym Dzieckiem Bożym w Jezusie Chrystusie, Panu naszym”. Drodzy Bracia i Siostry! Drugim warunkiem potrzebnym do owocnego przeżycia modlitwy o uzdrowienie wewnętrzne jest skrucha. Jednak nie ogranicza się ona tylko do żalu za grzechy, ale przede wszystkim obejmuje nawrócenie. Oznacza to nic innego jak pokorne zwrócenie się do Bożego Miłosierdzia oraz gotowość na przyjęcie przebaczającej miłości. Czasem sami sobie nie potrafimy wybaczyć grzechu, któremu ulegliśmy, pokładając nadzieję w samych sobie i zapominając jakby, że Jezus „nie przyszedł powołać sprawiedliwych, ale grzeszników” (Mk 2, 17). A to oznacza, iż ma on pełne miłości współczucie do mnie grzesznika i pragnie nie mojej śmierci, ale nawrócenia (por. Ez 18, 23). Możemy nawet powiedzieć, że Jezus akceptuje w pełni tę moją ciemną stronę życia, ale pod warunkiem, że chcę się z grzechu uwolnić i iść Jego drogami. Jezus nam przebacza, a tymczasem nam samym często trudno się pogodzić z własną grzesznością. Tymczasem jest to niejako furtka otwarta w każdym z nas na przyjęcie Jezusa i Jego zbawczej mocy. Skoro chcę otrzymać przebaczenie, to potrzeba, abym szczególnie w warunkach zamętu mojego życia, przychodził do Jezusa i spotkał się z Nim na modlitwie. Potrzeba tu jednak pamiętać o wytrwałości w modlitwie, o której mówi dzisiejsza ewangelia. Wtedy to, stając przed Nim jako człowiek grzeszny, poraniony i pełen niepokojów, świadomy swoich grzechów w blasku miłości Boga, przedstawiam Mu pragnienie wyzwolenia z mocy „szatana ducha nieprawości” (Obrzędy chrzcielne). Ważne jest jednak to, aby w tej modlitwie nie koncentrować się na samym sobie, na swoim grzechu, na swoich potrzebach, ani nawet na tym, co chciałbym od Jezusa otrzymać, czego doświadczyć, ale skoncentrować się na Jego przebaczającej miłości. Możliwe to będzie jednak tylko, gdy stanę przed Panem jako dziecko: z prostotą, powoli i z pokorą, wiedząc że wszystko co dzieje się w mojej duszy nie jest moja inicjatywą, ale inicjatywą uzdrawiającej mocy Boga. To właśnie On postanowił mi przebaczyć i uzdrowić moje serce nawet wcześniej niż ja sam o tym pomyślałem. Drodzy Bracia i Siostry! Trzecim warunkiem skuteczności wewnętrznego uzdrowienia jest przebaczenie bliźnim. Zresztą nawet w odmawianej codziennie i w czasie każdej Mszy świętej modlitwie „Ojcze nasz” sami warunkujemy otrzymanie Bożego przebaczenia przebaczeniem tym wszystkim, którzy nam zawinili: „przebacz nam nasze grzechy, jako i my przebaczamy”. Jeśli bowiem my nie będziemy chcieli przebaczyć naszym bliźnim, to sami zamykamy się na Boże przebaczenie. Bóg chce nam zawsze przebaczyć, ale wtedy to my nie chce, aby Bóg nam przebaczył. Źródłem tak wielu niepokojów i lęków, wymagających uzdrowienia wewnętrznego jest bardzo często właśnie brak przebaczenia innym, które blokuje mnie samego na działanie uzdrawiającej łaski Bożej. Wtedy jesteśmy podobni do żółwia, który poprzez twardą skorupę chroni się przed niebezpieczeństwem. Nas jednak skorupa braku przebaczenia nie chroni, ale krzywdzi, gdyż nie pozwala dotrzeć łasce Boga do naszego serca. I dopiero te zranione miejsca odsłaniane są uzdrawiającą mocą Jezusa i jeśli pozwolimy, to On może działać. To właśnie uzdrowienie naszych uczuć i emocji jest tak ściśle związane z pojednaniem się z Bogiem, które prowadzi do pojednania się z innymi ludźmi. Już zatem sam akt skruchy jest rodzajem modlitwy o uzdrowienie wewnętrzne, modlitwy bardzo skutecznej, bo sięgającej korzeni naszych niewłaściwych zachowań. Jest to uzdrowienie duchowe, które prowadzi w konsekwencji do uzdrowienia naszych emocji. Czasem ta niezdolność do przebaczenia innym może tkwić głęboko w naszej podświadomości. Zakładamy z góry, że przebaczamy wszystkim, a tymczasem gdzieś głęboko tkwi brak przebaczenia. Dlatego warto w czasie modlitwy o uzdrowienie wewnętrzne przypomnieć sobie ludzi i sytuacje naszego życia i przebaczyć po kolei wszystkim, nawet gdy wydaje się nam, że nie czujemy do nich urazy. Ale czasem zdarza się też, i to wcale nie rzadko, że musimy też przebaczyć sami sobie własne grzechy, niepowodzenia i błędy. Chodzi o to, że potrzeba całkowitego i bezwarunkowego przyjęcia akceptacji nas samych przez Jezusa Chrystusa. Dopiero bowiem wtedy, gdy zrozumiem, że Bóg akceptuje mnie, potrafię zaakceptować siebie. Akceptując tę sytuację swojej grzeszności i potrzeby w moim życiu Bożej pomocy jestem w stanie sam sobie wybaczyć. Czasami potrzeba też innego rodzaju przebaczenia, aby otrzymać uzdrowienie wewnętrzne. Chodzi o przebaczenie Bogu. Oczywiście w niczym Bóg nam nie zawinił, ale bardzo często, gdy sami chcemy układać swoje życie bez rozeznania woli Boga, to mamy pretensje do Boga o wiele rzeczy, które nie stały się tak, jak tego chcieliśmy. Często może się zdarzyć, że Boga obarczamy winą za własne niepowodzenia, ograniczenia, za chorobę czy wypadek nas samych lub kogoś bliskiego, za śmierć kochanej osoby czy warunki codziennego życia. Bóg pragnie, abym sam wzniósł się ponad swoje ludzkie ograniczenia, urazy i pretensje oraz bym zaakceptował w pełny sposób Jego miłość. Bóg pragnie, abym zrozumiał, że droga mojego życiowego powołania jest jedyna, niepowtarzalna i tylko na tej drodze mogę osiągnąć szczęście. Drodzy Bracia i Siostry! Oto te trzy podstawowe warunki skutecznej modlitwy o uzdrowienie wewnętrzne. Zachciejmy o nich pamiętać nie tylko dziś i jutro, ale za każdym razem, kiedy modlimy się do Boga. Bo tylko wtedy, gdy będą one spełnione w naszym życiu, będzie możliwe pełne i uzdrawiające spotkanie z Bogiem, o którym powiemy sobie na następnym spotkaniu. Amen.
Kiedy: 11 Styczeń 2018@19:00 2018-01-11T19:00:00+01:00 2018-01-11T19:15:00+01:00
modlitwa o uzdrowienie w warszawie